Niektórzy ludzie to to sami nie wiedzą co plotą, a już najgorsza to ta Oliwia Pawłowska. Rozpowiada ona po wszystkich Fujarkach, że ja roznoszę po ludziach plotki. Ja?! No sami świadkami jesteście, że czego jak czego, ale plotek to ja po prostu nie cierpię. Popatrzcie tylko na inne kobity, tym to się dopiero usta nie zamykają i w maglu, i przed kościołem i w sklepie. Weźmy na ten przykład Rzepicę Bodaj-Rosińską. Nie dawniej jak z tydzień albo i trzy tygodnie temu powiedziała mi niby to w tajemnicy, ze Róża Rychlik sklep chce sprzedać i w hurtownię kasę zainwestować. Nie powiem, nie tylko w te ploty uwierzyłam, ale tak się nimi przejęłam, że całą noc zamiast spać, modliłam się do Św. Antoniego, żeby jakieś wyjście z tej sytuacji znalazł. Powiem wam, że Antoni nigdy mnie nie zawiódł w sprawach szukania, no i okazało się, że i tym razem modłów moich wysłuchał. No bo jak poszłam cała w nerwach do sklepu naszego i Róży wszystkie swoje obawy na głos wypowiedziałam, to ona aż się na ladzie położyła. Ze śmiechu. A śmiech ma Róża głośny i perlisty. I zaraźliwy. Nie minęła chwila a już i ja razem z nią się śmiałam i stara Cichoszka i jeszcze dwie kobitki co akurat po chleb weszły.
Ta nasza Cichoszowa, to już chyba do dziewięćdziesiątki dobiega a trzyma się jak młoda brzoza. Ale to wcale nie jej zasługa, ani nawet tego , że czterdzieści lat temu rzuciła palenie. Ona swój wygląd zawdzięcza dobrym genom, tak przynajmniej mówi Pani Jeżowa, a ja się z nią całkowicie zgadzam. Bo popatrzajcie tylko, moja matula, a i babka jaką pamiętam cienkie nogi miały, a brzuch wydatny. I ja toczka w toczkę tak samo. A znowu babka Ciesielskiej, jako i jej matula, w młodości już siwawa była, no i nasza jasnowidząca tak samo. Tylko pijaczyna Adalberg Krupka to nie wiedzieć po kim ma do picia ciągi, bo rodzina jego od pokoleń we Fujarkach żyje, a większych niż oni abstynentów to ze świecą szukać. Widać nasz Adalberg za czarną owcę się został i tyle. Jeszcze to wam powiem, jak już się o genach zgadało, że we wsi Trombity mieszka rodzina co wszyscy w niej mają każde oko innego koloru. Jedno zielone, a drugie brązowe. I tak se kiedyś z kobietkami na kole gospodyń rozprawiałyśmy, że niestety, co jak co , ale oni to po prostu zmuszeni są , żeby uczciwie żyć i władzy w niczym nie podpaść.
Ale wnuczek Baranów nam wytłumaczył, że teraz można takie kolorowe szkiełka na oczy u każdego optyka w Okarynie Dużej se nabyć i mieć kolor oczu jaki się tam chce. Nawet czerwone.
Żona grabarza Gawryszczaka, tego co to po pracy jeździ i skupuje w okolicy królicze skórki powiedziała mi, że krewna Gryzeldy Barczakowej, która mieszka w Burczybasach Niedużych, za lewym brzegu naszej rzeczki Fletni, to ma ze dwadzieścia klatek z królami. A wszystkie te króle białą, długą sierść mają, no i u każdego są czerwone oczka. Takie mają geny. Po prostu taka rasa. Mój (jak jeszcze żył rzecz jasna), też króle miał : zwisłouche. I nie hodował ich ani na mięso, ani na skóry. Broń Boże. Ot tak dla lubienia je miał te króliki. Zawsze rano brał kawałek suchego chleba i pod klatkę se szedł. Może to dla niektórych i dziwne być, ale gadał też do nich o wszystkim. Nawet o polityce. A jak już się ze mną o coś tam przemówił, albo i pokłócił, to zaraz kulasy w gumofilce wkładał i do króli zasuwał. Skarżył się im , tym swoim królom mój nieboszczyk, świeć Panie nad jego duszą.
A wy moi drodzy możecie mi wierzyć, albo i nie , ale jak potem obok klatki przechodziłam, to żadnej króliczej mordy nie widziałam. Samiuśkie ogony tylko mi pokazywały. Takie solidarne z moim Kleofasem były. No, ale ja jeszcze do genów wrócę , bo tak mi teraz nagle do głowy przyszło, że Oliwia to ma geny po babce swojej ze strony ojca Kosmalii, która podobno jeszcze przed mszą poranną potrafiła oblecieć wszystkie swoje kumoszki i wszystkie plotki im dostarczyć. Dopiero potem do kościoła szła.
Do spowiedzi.
Ta nasza Cichoszowa, to już chyba do dziewięćdziesiątki dobiega a trzyma się jak młoda brzoza. Ale to wcale nie jej zasługa, ani nawet tego , że czterdzieści lat temu rzuciła palenie. Ona swój wygląd zawdzięcza dobrym genom, tak przynajmniej mówi Pani Jeżowa, a ja się z nią całkowicie zgadzam. Bo popatrzajcie tylko, moja matula, a i babka jaką pamiętam cienkie nogi miały, a brzuch wydatny. I ja toczka w toczkę tak samo. A znowu babka Ciesielskiej, jako i jej matula, w młodości już siwawa była, no i nasza jasnowidząca tak samo. Tylko pijaczyna Adalberg Krupka to nie wiedzieć po kim ma do picia ciągi, bo rodzina jego od pokoleń we Fujarkach żyje, a większych niż oni abstynentów to ze świecą szukać. Widać nasz Adalberg za czarną owcę się został i tyle. Jeszcze to wam powiem, jak już się o genach zgadało, że we wsi Trombity mieszka rodzina co wszyscy w niej mają każde oko innego koloru. Jedno zielone, a drugie brązowe. I tak se kiedyś z kobietkami na kole gospodyń rozprawiałyśmy, że niestety, co jak co , ale oni to po prostu zmuszeni są , żeby uczciwie żyć i władzy w niczym nie podpaść.
Ale wnuczek Baranów nam wytłumaczył, że teraz można takie kolorowe szkiełka na oczy u każdego optyka w Okarynie Dużej se nabyć i mieć kolor oczu jaki się tam chce. Nawet czerwone.
Żona grabarza Gawryszczaka, tego co to po pracy jeździ i skupuje w okolicy królicze skórki powiedziała mi, że krewna Gryzeldy Barczakowej, która mieszka w Burczybasach Niedużych, za lewym brzegu naszej rzeczki Fletni, to ma ze dwadzieścia klatek z królami. A wszystkie te króle białą, długą sierść mają, no i u każdego są czerwone oczka. Takie mają geny. Po prostu taka rasa. Mój (jak jeszcze żył rzecz jasna), też króle miał : zwisłouche. I nie hodował ich ani na mięso, ani na skóry. Broń Boże. Ot tak dla lubienia je miał te króliki. Zawsze rano brał kawałek suchego chleba i pod klatkę se szedł. Może to dla niektórych i dziwne być, ale gadał też do nich o wszystkim. Nawet o polityce. A jak już się ze mną o coś tam przemówił, albo i pokłócił, to zaraz kulasy w gumofilce wkładał i do króli zasuwał. Skarżył się im , tym swoim królom mój nieboszczyk, świeć Panie nad jego duszą.
A wy moi drodzy możecie mi wierzyć, albo i nie , ale jak potem obok klatki przechodziłam, to żadnej króliczej mordy nie widziałam. Samiuśkie ogony tylko mi pokazywały. Takie solidarne z moim Kleofasem były. No, ale ja jeszcze do genów wrócę , bo tak mi teraz nagle do głowy przyszło, że Oliwia to ma geny po babce swojej ze strony ojca Kosmalii, która podobno jeszcze przed mszą poranną potrafiła oblecieć wszystkie swoje kumoszki i wszystkie plotki im dostarczyć. Dopiero potem do kościoła szła.
Do spowiedzi.