Obserwatorzy

niedziela, 29 kwietnia 2012

Modlitwy

Czasami to tak se lubię popatrzeć na ludzi. Plotek to ja nie lubię, ale przecież wszyscy i tak wiedzą, że każdy człowiek jest inny, prawda?
Na ten przykład jak siedzę na swoim miejscu w kościele i odmówię  już wszystkie przeznaczone na ten dany dzień modlitwy, to wtedy zamykam książeczkę i patrzę sobie na ludzi. Na wszystkich nie. Na wszystkich naraz się nie da, bo msze jak wiadomo na różne godziny są i jedne ludzie jak na ten przykład ja wstają rano i idą do kościoła skoro świt. Żeby na czczo tak,  jak stara tradycja we Fujarkach nakazuje.   Inne ludziska znowuż pospać wolą, albo małe dzieci mają  to na późniejszą godzinę na mszę idą.
Dziś pogoda piękna to wstałam skoro świt i już po szóstej szłam sobie powolutku ścieżyną wzdłuż szosy i głośnego śpiewu ptaków,  podopiecznych Św. Franciszka,  jak to zazwyczaj wiosną bywa, słuchałam.
Widać słońce do wielu  fujareckich okien zajrzało, bo na tej pierwszej, porannej mszy sporo  dziś naszych ludzi się zeszło.
 A jak się modlili ....
Karpowa modli się szybko. Z książeczki. Kartki poślinionymi palcami przewraca i czyta tak, jakby pierwszy raz te książeczkę przed oczami miała.  Aż jej buraczkowe rumieńce na policzki wychodzą. Czasami wraca się o kilka kartek, potem kiwnie głową i dalej czyta. Szybko czyta i dużo, myślę nawet, że sporo więcej niż na daną mszę wyznaczone.  Bezatowa też modli się z książeczki, ale wolno. Wolniuśko. Czasem na chwilkę modlitewnik zamyka, oczy do kopuły kościoła wznosi, w bezruchu zastyga, żeby   po chwili  na powrót go otworzyć czytać.  A jak przypadkiem   jakiś  święty obrazek z książeczki jej wyleci, to go podnosi, całuje i na powrót między kartki chowa.
Szybilska to tylko na różańcu się modli. Wyłącznie. Ale książeczkę ma. Elegancką, czerwoną, z mięciusieńkiej safianowej skórki. Widać, że nie mało kosztowała. Może i dlatego Szybilska zawsze tę książeczkę do kościoła przynosi i przed sobą na ławce kładzie.
 Bo, żeby się z niej modlić to nie.
Ciesielska znowu to i z książeczki i z różańca korzysta. Ustami przy tym rusza raz bardzo szybko, to znowu wolniutko, wolniusieńko. I tak się przy tym  oblizuje się, jakby nie wiem jaki smakołyk w ustach  miała. Czasem to sobie myślę, że tylko tego brakuje,  żeby  przy tym modleniu jeszcze mlaskać zaczęła!
Kosewscy, i to oboje, ani książeczki ani różańca do modlitwy nie używają.  Wszystko z głowy. A i ustami nie ruszają. Jakby ktoś ich nie znał, to by pomyślał, że wcale się nie modlą, ale się  modlą. Wiem, bo sama ich o to jakieś piętnaście lat temu zapytałam. I powiedzieli , że oboje wszystkie modlitwy mają w mózgu zakodowane. Tak powiedzieli, to widać , że tak jest.  Nie mam powodów, żeby  im nie wierzyć.
Dopierałowa to całą mszę klęczy. Modli się, ręce ma złożone i klęczy. I to nie na klęczniku, ani na dywanie, o nie! Na gołym cemencie klęczy. Widać przez cały tydzień sporo nagrzeszyć musi, jak tak się modli, prawda? Nie żebym komuś grzechy liczyła, co to to nie, ale widzę,że jak spowiedź wielkanocna nadchodzi, to Dopierałowa najdłużej przy konfesjonale klęczy. Z całej naszej parafii najdłużej, to pewne!
A znowu moja sąsiadka Pawłowska, to chyba wcale się nie modli. Albo taka szybka. Za to wody święconej co to przy wejściu do kościółka w misie na ścianie wisi, zużywa co nie miara. Jakby w domu ani studni, ani wodociągu nie miała.  Nawet  nasza Wojtasiakowa jak widzi Pawłowską  przed kościołem, to kroku przyspiesza, żeby pierwsza mogła rękę  zamoczyć, bo potem to już tej wody może  zabraknąć. Tak to z tą Pawłowską  jest.
Jak już o Wojtasiakowej wspominam, to muszę jeszcze dodać, że ona jak tylko może siada od Pawłowskiej jak najdalej, bo ta zagląda  kobicinie przez ramię,  głośno śpiewa  prosto  do jej ucha i śpiewając, pluje na kartki nie swojej  książeczki do nabożeństwa.
A Kondejowa ? Ta, to przychodzi dopiero na sumę, bo śpi do jedenastej. Sama  to powiedziała i to w żadnej tajemnicy! Ot, tak głośno przy wszystkich na zebraniu koła gospodyń, odpowiedziała na cichuśkie zapytanie Ostachowiczowej.  I tyle. Na sumę to ja chodzę rzadko, więc nawet nie wiem, czy ta Kondejowa całą prawdę wtedy powiedziała , czy tylko pół.
Ja jak wiecie plotek nie lubię, ale i o innych naszych parafianach też wam w jakiejś wolnej chwili różności rozmaite opowiem.

środa, 4 kwietnia 2012

Media

Powiem wam, że dopiero niedawno doszłam do tego czym się na ten przykład różni nasze wiejskie, fujareckie koło gospodyń, od naszego kółka różańcowego.
Otóż w wierzbną niedzielę, a i jeszcze sporo, sporo przed, nasze koło gospodyń bardzo się, że tak powiem aktywizuje. Kobitki się razem zbierają w salce przy remizie i wiją palmy. Nie, żeby zaraz jakiś konkurs, albo i nawet nagrody. Co to to nie. Ale wieczory wtedy wesołe, bo to i piosenki różne podśpiewujemy, a to chłopina jakiś zajrzy i żartami sprośnymi z rękawa sypnie.
A jeśli się rozchodzi o kółko różańcowe, to nie powiem, też się zbieramy, ale nie wieczorem( bo czas już zajęty), tylko popołudniami. I też śpiewamy, ale poważne pieśni, wielkopostne. I nie siedzimy w remizie, ale idziemy do kościoła. A i o siedzeniu też wtedy mowy nie ma, bo trzeba kościół calutki po naszemu wysprzątać i ołtarz kwiatami ubrać, bo jeśli już o sam Grób Pański idzie, to to już nie my. To już proboszcz z wikarym , bibliotekarką i katechetką robi. My to tylko do czarnej roboty jesteśmy.
Ja jak wiecie plotek nie lubię, ale zauważyłam, że Bezatowa, to się ostatnio jakoś od nas odbijać zaczęła. Mówią , że teraz media ma w głowie! Podobno jakieś radio na Wielkanoc ma uruchomić, a i o telewizji gminnej zamyśla. Mnie co prawda o tym nie gadała, ale Pawłowskiej to i owszem. Z Karpową się tak jakby silniej zbliżyła i obie cały czas po wsi wieczorami latają, słupy i dachy nasze obadują i tak cicho do siebie szepczą, że nic się usłyszeć nie da!
Ale jakaś prawda musi w tym być, bo przecież nie tak dawno ciuchów całą siatkę sobie na bazarku w mieście nakupiła, a od tego czasu w niczym nowym nikt jej we Fujarkach nie widział.

Znaczy to, że na jakąś inną okazję te nową garderobę zbiera. Może nawet być, że i do tej gminnej telewizji, o jakiej się we wsi gada?
Kto wie?