Obserwatorzy

piątek, 24 lutego 2012

Zimowy katar

Wujeczna siostra zięcia Banasikowej, Leonora przyleciała do niej samolotem z Koszalina. Gada, że po tej ostrej zimie musowo odtajać jej trzeba. I to w odpowiednim towarzystwie ma się rozumieć.
Co ona durna o ostrej zimie wie, tego ja niestety nie wiem, a i wiedzieć nie chcę. Moja wioska Fujarki prez długi czas była odcięta od świata doczesnego i to nie tylko z powodu ostrej zimy, ale i z powodu wszystkich siedmiu egipskich plag.
Jakie to plagi? Ano różne i różniste, ale o tym to ja wam podrobno gadać nie będę, bo was lubię i takimi tam duperelami zanudzać was ani myślę.
Zima jak zima i tyle. A mróz jak diabli.
Amen.
A ja to tak już chyba od jakichś kilku nocy spać nie mogę. Z boku na bok na wyrku się przewracam, bo domyśleć się nie mogę czemu ta Leonora samolotem do nas lecieć musiała.
Widać kasy za dużo ma i tyle. Zamiast sobie w lumpeksie jakieś ładne sweterki pokupić, to ona sobie z areoplanu na nasze łąki i domy śniegiem pokryte popatrzeć chciała. Tak przynajmniej twierdzi jej przyjaciółka Fryderyka Chojnacka.
Ale co mnie one obie w końcu obchodzą ? Nic.
Plotek to ja nie lubię, ale tyle wam powiem, że Karpa do mnie wpadła zaraz jak tylko się dało odkopać moją chałupę spod śniegu. Gadała, że nowiny z okolicy zahibernowanym sąsiadkom roznosi. Nie powiem troszkę o naszych fujareckich bliźnich się od tej plotkary Karpiny dowiedziałam. A to, że Pawłowska uczy się makaron maszynowo wytwarzać, bo ma zamiar go sprzedawać a za zarobioną kasę dobudować piętro do starego domu. Borgowa poleciała do Rosji z zamiarem zakupu złota, bo zwyżkuje. Kondejowa z rodziną była w Austrii na nartach i wróciła calutka w gipsie. No nie na nartach to się stało niestety, tylko jak już za powrotem taksówką pod chałupę podjechali, to ta wysiadając tak się nieszczęśliwie na swoich nowiuśkich, zagranicznych szpilkach poślizgnęła, że ją dopiero na dole w Fujarkach Skrajnych odnaleziono.
Szybilska z Dopierałą ją podobno dogladają i w obrządku codziennym pomagają, ale nie za darmo bynajmniej, nie za darmo. Bądź co bądź Kondejowa spadek spory po stryjecznym szwagrze Kastorze Baranie jakieś kilka miesięcy temu odebrała, więc na razie ma czym zapłacić.
Z kolei Bezatowa pojechała do miasta po nici do haftowania . Jakieś dwa miesiące temu tam pojechała i do dziś nie wróciła. Ciesielska okna zaciemniła, trzy wielkie świece zapaliła i w szklaną swoją kulę zajrzała, ale nic. No nie całkiem nic, bo straż nasza miała okazję do sprawdzenia się w warunkach skrajnie zimowych. A przyczyną tego były owe trzy świece. Od nich to właśnie zasłony w oknach Ciesielskich sie zajęły i gdyby nie szybka interwencja samego komendanta straży, który jakimś zbiegiem okoliczności u Ciesielskich przy piecu siedziawszy wino porzeczkowe domowej roboty sączył, to....
Resztę nowości kiedy indziej wam opowiem, bo mnie czas do apteki gnać. Po syrop.
Karpina oprócz plotek obdarowała mnie katarem, a do niego szczodrą rączką suchy kaszel dorzuciła.