Obserwatorzy

środa, 7 września 2011

Uśmiech

Wyszłam se spacerkiem do monopolowego. Po spirytusik.
Idę se tak i idę powolutku.
Nie ulicą, nie drogą i nie po chodniku. Ścieżyną, drożyną sobie idę i modlę sie żeby nikogo na swej drodze nie spotkać.
Nie żebym nie miała chęci na pogawędkę, bo plotek jak wiecie to ja nie lubię. Miałabym ja nawet i chęć na pogaduszki, ale nie wtedy jak po spirytusik szłam! Jeszcze by mnie kto za pijaczkę jakąś wziął. Ktoś obcy rzecz jasna, bo tak w ogóle to całe Fujarki wiedzą, że ja do tych mało pijących zaliczam się.
No, ale ktoś obcy? Strach pomyśleć!
I jak już koło pomalowanego na pomarańczowo płotu Sokalskich się przemykałam, patrzę...a tu jakiś sto metrów przede mną kobita jakaś stoi i cygaretkę se pali.
Nie dość, że OBCA to jeszcze jakby w moją stronę gały wytrzeszczała!
Rozejrzałam sie uważnie wokół, ale fakt faktem, że oprócz mojej osoby ani żywej duszy na tej ścieżynce, drożynce nie zobaczyłam., a to potwierdzało, że ona patrzyła NA MNIE!
Ale się we mnie zabuzowało! Ale nerwy mną zatelepały jak pustą bańka po mleku! Straszna wścieklica mnie dopadła! Bo to i więcej jak trzy czwarte drogi już przeszłam i nic, a teraz tu, ta nieznajoma baba oczy na mnie wybałuszać będzie?! A może jeszcze będzie chciała o coś zapytać? Albo tak bez jakiejś przyczyna zagadać zechce?
Czułam, że na przemian bladość i czerwoność do góry mi idzie (na twarz znaczy się). I gdy tak całkiem blisko tej baby się znalazłam i o mało co żebym już, już zaczęła w myślach życzyć jej samych złych rzeczy, to ona, ta właśnie kobieta, patrząc mi prosto w oczy ... UŚMIECHNĘŁA SIĘ!
Ani o nic nie zapytała, ani słowem nie zagadała, tylko się uśmiechnęła.
I tyle.
Ale mi się wstyd zrobiło! Ludzie kochaneee! Straszny wstyd. I nie będę wam więcej nic tłumaczyć, bo chyba nie ma po co, prawda?
p.s.
a spirytus kupowałam, żeby sobie te trzy naleweczki zrobić, zwłaszcza tę trzecią, na nadciśnienie.

http://wino.org.pl/content/view/164/105/

poniedziałek, 5 września 2011

Wałówka

Wczoraj po obiedzie wyszłam sobie przed furtkę, żeby popatrzeć na ludzi, którzy w każdą niedzielę o tej porze idą na przystanek autobusowy, żeby z wałówką od wsiowej rodziny wrócić do miejskiej pracy i miejskiego domu.
Idą tak te ludziska i idą; różnym rytmem idą. No bo jedne z dziećmi, a inne bez. Te co z dziećmi zawsze wolniej idą, bo i dzieciska krótsze nożyny mają, a i wałówka większa , to i ciąży bardziej. A taka wałówka musi im wystarczyć na cały tydzień!
A znowu te pojedyncze ludzie to później od swoich wychodzą, to i szybciej muszą iść. Żeby na pekaes zdążyć.
Jeśli zaś o wałówkę chodzi, to te single ( czy jakoś tak, podobnie) nie tylko mniej niosą, ale i inaczej! Chłopaki owszem paczki mają, ale już panny mniej. Może się wstydzą, że ich podejrzą miejscy sąsiedzi i burakami nazwą? A może wolą gotówkę i żarcie z ulicznych barów? Kto wie?
A ja bym się tam na ich miejscu będąc, to tymi wyzwiskami wcale nie przejmowała !
Przecie burak lepszy niż kartofel, no nie mam racji?!
Popatrz tu:
http://www.kafeteria.pl/ziu/obiekt.php?id_t=470