Poszłam dziś rano do komory po jajka do naleśników, patrzę, a tu na beczce z kapustą biała pleśń się pokazała. Oho, myślę ja sobie , wiosenny wykwit. No i tak zamiast do magla z praniem iść, to musiałam kapustę oczyścić, ścierki poprać i tak mi do południa zeszło. A powiem wam, szczerze, że co jak co , ale do magla chodzić lubię ponad wszystko. Może nawet bardziej niż na spotkania koła gospodyń. Albo i nawet kółka różańcowego. Też.
Bo jak wiecie, plotek to ja nie lubię, zwłaszcza tych niesprawdzonych, ale w maglu to jest tak jakbym jednocześnie i radia słuchała i w sejmie siedziała. No, tyle wiadomości naraz i jedna w drugą ciekawe nadzwyczaj. Życiowe takie.
Na ten przykład w zeszłym miesiącu Karpińska pokłóciła się tam właśnie z Chojnacką o to, czy się mówi idę do magla, czy idę do magli. No i jak tak patrzyłam z boku to wyglądały jak dwa indory, co to im się nie tylko korale trzęsą, ale i narośle nad dziobiskami z jednej na drugą stronę pyska przelatują. A skakały tak wysoko, jak kocur Pawłowskiej do wróbli na jaśminie.
A propos wróbli, coraz mniej i mniej ich u nas niestety. Gadałam nawet na ten temat z bibliotekarką i ona twierdzi, że ludzie krzaki wycinają, a wróbelki tam właśnie najbardziej gniazdować lubią. A powiem wam jeszcze, że jeśli o to chodzi, to ja tam wszystkie ptaszyska w zimie dokarmiam, daję im co tam mogę, a jak już całkiem nie mam co , to i obierki od ziemniaków ugotuję. Oj, porosły mi w tym roku ziemniaczyska, jak mało w którym. Bo to zawsze trzymałam je w ziemiance, na podwórzu, a tegoroczne do piwnicy co pod kuchnią jest dałam. Zima była sroga, w kuchni hajcowałam ile wlezie to i teraz trzeba będzie zejść na dół i grule poprzerywać. Oj, zejdzie mi na tym ze dwa popołudnia jak nic. A przecież miałam całkiem inne plany co do tych popołudni. Wiecie co miałam robić? Nigdy byście nie zgadli, choćbyście i sześć razy zgadywali, jak mówi wnuczka starej Borgowej.
Powiem wam , że ładny dzieciak się z tej Frydy robi, a przecież taka szpetna się urodziła , jak mało kto kogo znam. A ja moi kochani u nas w Fujarkach to każdą kobitkę w połogu odwiedzam i każdego malucha ze wszystkich stron oglądam. Ciesielska to nawet kiedyś w maglu powiedziała, że ja u tych noworodków rogów, kopyt i ogonów szukam. ale ona to zawsze wymyśli coś takiego, że nie wiadomo co na to odpowiedzieć. To znaczy mało kto by wiedział. Bo ja wiem i zaraz jej odparowałam, że wprost przeciwnie, że im łopateczki oglądam, czy nie widać tam śladów po odpadniętych przed urodzeniem skrzydełek.
Bo ja dobrze pamiętam, jak nieboszczyk ksiądz Michałowski tak nam kiedyś na chrzcie mego bratanka powiedział. A jak już o bratanku wspomniałam, to nie pamiętam, czy powiedziałam wam, ze brat mój Kosma to aż trzy razy żonaty był. I za każdym razem w kościele ślubował. Ot po prostu, szczęścia chłopina do bab nie miał i tyle. Po kolei go odumierały. Chorowite takie raczej mu się trafiały. No z wyjątkiem pierwszej, Trudy, bo ta się w kąpieli w rzece utopiła i tyle ją widzieli. I to zaledwie dwa lata po ślubie!
Wprawdzie ładnie ją świekra Kosmy na te ostatnią jej drogę przystroiła, ale żeby ładnie w trumnie wyglądała to nie powiem. Niestety. Ale prawdę mówiąc, ciekawe która z was by ładnie wyglądała, jakby całych dziesięć dni i dziesięć nocy latem pod wodą przeleżała, co?
No, a druga z kolei Flawia, na suchoty pięć i pół roku potem odeszła. Ta z kolei pięknie po śmierci wyglądała. Jak wszyscy gruźlicy, zresztą. Bo nikt tak piękny do nieba nie idzie jak gruźlicy. Możecie mi wierzyć. Niejednego w życiu widziałam i...przeżyłam.
Tylko trzeciej mojej bratowej niestety oglądnąć nie mogłam, bo w tym czasie, brat mój mieszkał już daleko od Fujarek, a ja w domu na zapalenie zatok chora , w cieple leżeć musiałam. Chcecie pewnie wiedzieć na co Ofelia umarła? Otóż moi drodzy nie powiem wam tego.
Nie, żebym się wzbraniała, bo żadnych do tego powodów nie mam. W całej naszej rodzinie wstydliwych chorób nie było , nie ma i niestety nie będzie.
Ja po prostu zapomniałam. Stara już jestem, skleroza mnie od lat kilku je i tyle. Zresztą, tyle ciekawych rzeczy się teraz u nas każdego dnia dzieje, że trudno tak każde głupstwo spamiętać. Jak to mówi Pawłowska, że nie wolno pamięci byle czym zaprzątać, bo na ważne wspomnienia miejsca zbraknąć może.
A swoją drogą nie mogę odżałować, że mi się ten magiel "wykruszył".
Ten magiel. Widzicie? Rodzaj męski. No więc chodzi się do magla, a nie do magli.
Zapamiętajcie.