Obserwatorzy

sobota, 28 sierpnia 2010

A u nas...

A u nas w Fujarkach żniwa. Wciąż i wciąż. Ciągną się jak sznurówki w trampkach Dopierałowej. Plotek to ja nie lubię, ale ona to już by mogła wyrzucić te śmierdzącą chińszczyznę. Ale nie. Mówi , że te buciory jej szczęście w żniwowaniu przynoszą. Jak tak gada, to ja już się wtrącać nie będę, bo jak ktoś ma kosiarkę z połowu ubiegłego wieku, to....
No to lecę do Róży po popitkę, bo mi się żeńcy do imentu schlają!

czwartek, 5 sierpnia 2010

Karczownik

Stary Dopierała pożarł się dwa tygodnie temu z mężem Ciesielskiej i synem Pawłowskiej. Założyli się ponoć, że gęsi Kondejowej zeżrą szczura. No i jak już tego biedaka gdzieś w zakolu rzeki dopadli i zabili to położyli przy samej bramie wjazdowej do Kondejów, którą to bramką co dzień rano Kondejka swoje osiem spasionych gęsi na malusi stawek Bezatowej pędzi. No i tak czekali i czekali dni kilka, ale widać gęsi mądrzejsze są od poniektórych chłopów, bo ani myślały szczurzego ścierwa jeść. Mało tego, bo wtedy akurat imieniny naszego krawca lekkiego były i upity Kondej do domu swego wracający o zmierzchu, na szczurze się poślizgnął i łbem prosto w betonowy słupek od furtki rąbnął. A zrobił to tak nieszczęśliwie, że trzeba go było z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu do szpitala w Organach Grzmiących karetką na sygnale wieźć.

Ja tam plotek nie lubię, ale od razu sanitariuszom gadałam, że to być nie może, aby Kondejowi cokolwiek we łbie się wstrząsało, bo jego sagan pusty jak beczka po kapuście na wiosnę. No, ale że mnie słuchać nie chcieli, to nazajutrz ta sama karetka Kondeja z owiązanym czerepem do rodzinnego domu przywiozła.

A z tego zakładu to tyle było, że nie tylko nikt go nie wygrał, ale o mało co jeszcze cała trójka dużą karę by płacić musiała, bo jak dowiodła nasza bibliotekarka Krystyna, to ten szczur, to jakiś wodny był i do tego okaz chroniony, a ostatniego takiego osobnika to nasza prababka Cichoszowa przed drugą wojną światową w Fujarkach Skrajnych widziała. I to też nie całkiem żywego podobno. I tak szczura nie ma, a nasze trzy chłopy do dziś dnia jeden na drugiego bykiem patrzą i kułaki w kieszeniach ściskają.

Czego to Moi Drodzy ta cała dzisiejsza opowieść dowodzi? Ano tego, że nie tylko u Kondeja pusta głowa na karku osadzona.

I tyle.