Obserwatorzy

piątek, 16 marca 2012

Ciotka "niewiadomoczyja"

Plotek to ja nie lubię, ale jak tak teraz mózg mi powoli odtaja po tej srogiej zimie, a znajome i nawet znajomi znoszą nowe i stare plotki z całej gminy, to ja w pełni doceniam te sąsiedzką pomoc.
No bo gdyby nie to to jakbym się dowiedziała, że w sklepie u naszej Róży będzie teraz dział z różnymi nowinkami technicznymi? I ze można tam będzie nabyć nawet masażer elektryczny? I to z podgrzewaczem ! Ale tak sobie myślę, że chyba jednak z tego zrezygnuję. Mam przecież zimą gorące kafle starego pieca z duchówką, a latem to mnie słonko podgrzeje. Niech się młodzi masażują elektrycznie, jak te tam palikoty jakieś.
Wspomniałam o znajomych, bo to jakieś pięć dni temu wpadł do mnie syn starych Nowaków Jeremiasz. Na ślub przyszedł prosić. Bo i po prawdzie to mi się to należało jak nikomu innemu. Jak tylko matka jego, Erazma, w połogu zległa, to ja pierwsza do ich domu pobiegłam, o matkę zadbałam, obiad ugotowałam, a i o północy ten czepek, w którym się chłopak urodził za stajnią zakopałam. Na szczęście.
Ażeby szczęście w chałupie na dłużej było to trzeba podkowę nad drzwiami wejściowymi, otworem do dołu zawiesić i pilnować , żeby rdza jej nie zeżarła, bo wtedy i szczęście dziurawe będzie. Tego to mnie jeszcze babka w dzieciństwie nauczyła. Pamiętam, że u nas jak któryś dzieciak końską podkowę na drodze znalazł, to czym prędzej ją chwytał i z krzykiem radości do chałupy leciał, żeby i całą swoją rodzinę ucieszyć. Nawet na plebanii nad gzymsem podkowa wisiała. Żółtą farbą pomalowana, a jakże!
Kiedyś, tak dawno, że już nikt z całych Fujarek tego nie pamięta na plebanii mieszkała stara ciotka rezydentka. Czyja to ciotka była, tego nawet ja nie wiem. No i ta właśnie „niewiadomoczyja“ lubiła sobie siadać koło gęsiego stawu. Ot tak, brała ze sobą zydelek , wychodziła z plebanii i szła ścieżyną, aż nad stawek. Tam siadała, wyjmowała z torby suche piętki chleba, moczyła je w w wodzie i kruszyła na kupkę. I dopiero jak już cały chleb wykruszyła to rzucała go gęsiom i kaczkom co po wodzie akurat pływały. Przeważnie był to drób Krupków i Dubaniewiczów, bo oni najbliżej stawów swoje chałupy mają. No i podobno oni nawet się poczuwali, bo jak święta szły to ciotka rezydentka dostawała od nich do ciasta po parę gęsich i kaczych jaj.
Sami widzicie moi drodzy, że dawniej to takie nieuświadomione ludzie byli jak nie przymierzając nowo narodzony osesek od Gizów. Teraz to u nas we wsi każde dziecko wie, że kacze jaja to salmonella jak się patrzy.
Jak malowana.

poniedziałek, 5 marca 2012

Szkoty

Zima latoś jak wiadomo mocno sroga była, a mimo to u Jandeczków dzieciątko się pojawiło. I to nawet nie rodzone chyba, bo po młodej Jandeczkowej ciąży , ani żadnego innego brzucha widać nie było. Chuda ta kobiecina jakby jej mąż na jedzenie pieniądze wydzielał. Na bociany za wcześnie, kapusta tylko europejska, więc ani chybi w mieście dzieciaka porwali i do nas, do Fujarek przywieźli. A znowuż Wojtasiakowa całą zimę uczyła Bezatową robótek ręcznych. I to nie tylko haftowania, szydełkowania i dziergania, ale nawet batikowania i filcowania! No i Bezatowa zamierza latem we wsi cepeliadę zorganizować, żeby na niej swoje dzieła wyeksponować. A może nawet nie daj Bóg na stałe jakiś sklep otworzyć u nas zechce? Kto ją tam wie? Choć wszystkim nam tu wiadomo, że Bezatowa to słomiany ogień. Onego czasu bardzo się zaangażowała w powstanie u nas fujareckiej telewizji. No i mimo, że sprawy całkiem daleko wtedy już zaszły, o małą przeszkodę wszystko się rypło i tyle. A poszło mianowicie o to, kto będzie w tej telewizji spikerował. Walka była ostra, ale jak się potem okazało... nierówna. Sołtys konkurs zarządził i mrowie ludzi sie na niego zgłosiło. Bo to i bliźniaczki Ciesielskiej i synowie Pawłowskiej, wnuk Wojtasiakowej, siostrzenica i kuzynka Kondejki. Nawet staremu Dopierale przed kamerą zasiąść się zachciało! Ale Bezatowa wtedy ze złości konkurs odwołała i zapowiedziała wszem i wobec, że tylko i wyłącznie ona godna jest być twarzą fujareckiej tiwi“. No to wówczas nasi ludzie zapowiedzieli, że nijakiego abonamentu jej płacić nie myślą. I byłoby może nawet na pyskówkach się nie skończyło, gdyby się nasz kochany proboszcz do sporu nie włączył i nie zapowiedział, że nie ma miejsca w naszej w gminie na aż dwie telewizje. Bo on, znaczy się nasz księżulo, od dawna zamiaruje telewizję parafialną otworzyć. I , że nawet nazwę już dla tej telewizji wymyślił.

TV Szczep Piastowy.

Aha, zapomniałam wam jeszcze donieść, że dziadek Sielczakowej żywota tej zimy dokonał . Tak po prawdzie mówiąc to i najwyższy czas mu było do przodków dołączyć. Dożył 112 urodzin i od wielu lat przy każdej okazji swoją śmierć wszystkim nam zapowiadał. Tylko, że nie wszystko po jego myśli poszło, bo zamknął oczy w najsilniejsze mrozy i z pogrzebem trzeba było do przesilenia czekać, a stary w trumnie za obórką na pochówek czekał. Sam. Tylko wierny pies Filip obok domowiny siedział i pilnował, żeby lisy się do ciała nie dobrały. A chytre te Sielczaki jak jakieś Szkoty! Z pogrzebem owszem czekali, ale z konselacją to już nie! Wiadomo, jak ludziska w mróz z chałup nosów nie wyściubiali, to i stypa taniej kosztowała. I chociaż ja jak wszystkim wiadomo plotek nie lubię, to jednak to wam powiem, że fujarecka społeczność tej durnowatej chytrości przez wiele lat Sielczakom nie zapomni. Oj, nie zapomni!