Obserwatorzy

środa, 30 marca 2011

A coście myśleli?

Plotek to ja nie lubię, ale i milczeć w sprawie ciotki Rezydentki nie zamierzam. Wczoraj jak się już całkiem ściemniło chyłkiem przyszła do mnie Dopierała, a tuż za nią zjawiły się Borgowa z Bezatową. Okazuje się, że będąc w maglu ze sporą ilością przed wielkanocnego prania spotkały tam bardzo zaaferowaną Pawłowską. Otóż ta właśnie Pawłowska zasiała w moich gościach zwątpienie, z którym przybyły do mnie.
Pawłowska ma ostatnio bóle jakieś i nie może po nocach spać. Łazi przeto od okna do okna, a jak się na nią nagle gorąc rzuci i pot chce ją zalać to zdarza się, że i na zewnątrz wyjdzie. Ot tak, gada, żeby ochłodzić się.

I jak gada Pawłowska, w noc po porwaniu ciotki Rezydentki też się na nią poty rzuciły i przed sionkę w nocy wyszła. I właśnie wtedy zobaczyła, że u Ciesielskich na dole światło pali się, jakby nikt nie zamierzał na elektryczności oszczędzać. A i na górce, tam gdzie ciotka mieszka światełko jakieś widziała. Ale ono mniejsze było, coś jakby latarka, albo nie daj Boże świeca z otwartym ogniem?!
Podeszła więc Pawłowska do płota, żeby z bliska dokładnie sprawę rozpatrzeć, ale , że niechcący po ciemku na przycupniętego na deklu kocura wlazła, o on rozpaczliwie miauczeć zaczął...sprawa się rypła. Bo u Ciesielskich zaraz i na dole i na górce światło zgasło i tyle było efektu Pawłowskiej obserwacji co i koguciego mleka w skopku.
To wszystko mi opowiedziawszy kobieciny się zawinęły i jak po cichu się u mnie zjawiły, tak i po cichu odeszły w ciemną noc.
Długo jeszcze nad tym myślałam, ale skoro tyle osób w sprawę się zaangażowało to i ja obojętna się na nią nie zostanę.
Inaczej postąpić nie mogę.

niedziela, 27 marca 2011

Ciotka Rezydentka

Nie wiem czy już wam kiedyś opowiadałam, że u Ciesielskich na górce mieszka jej ciotka Margareta. Nie mówiłam? A widzicie? Plotek to ja nie lubię. Otóż ta ciotka, którą Ciesielska nazywa "Rezydentką" nie jest jeszcze taka stara, ale chyba kiepsko jej było samej żyć, więc Ciesielski człowiek o gołębim sercu wyremontował mieszkanko na górce i tam zamieszkała ciotka . Od niedawna. Niby może na Ciesielskich liczyć, ale woli być oddzielnie, żeby jej bachory za uszami nie wrzeszczały i Ciesielski o latach spędzonych w wojsku w kółko jej nie opowiadał.
Otóż wyobraźcie wy sobie, że kilka dni temu owa ciotka Rezydentka została porwana. Ciekawi Was gdzie? U nas w Fujarkach, pomiędzy remizą a wejściem do sklepu Róży Rychlik. Kto? Nie wiadomo. Sprawcy założyli jej na głowę cygańską, czerwoną chustę z frędzlami w wielkie żółte róże na każdym rogu. I tyle. Więcej ciotka Margareta nie pamięta.
Po dwóch dniach kiedy nasz posterunkowy rwąc włosy z głowy szukał kobiety w każdej chałupie, a Ciesielscy powiększali grobowiec rodzinny na naszym ślicznym cmentarzu, ciotka się odnalazła. Siedziała otóż na jakimś starym, turystycznym krześle przed samym wejściem do kościoła. I taką na pół śpiącą znalazł był ową ciotkę nasz kościelny , gdy szedł dzwonić na poranną mszę. Nie myślcie, że wam coś więcej powiem, bo teraz to wiem tyle co i wy.
Jak powiedział mi w zaufaniu stróż fujareckiego prawa: śledztwo w sprawie trwa.

sobota, 12 marca 2011

Koniec świata.

Dziś koło południa Ciesielską mijałam w drodze do Wojtasiakowej. I wyobraźcie wy sobie, że Ciesielska oczy ma czerwone jak u królicy Domżalskich, wory pod oczami jak nie przymierzając we młynie Kosowskiego po żniwach. Więc ja jej się pytam, co się dzieje. I wiecie co mi odpowiedziała? Że do rana prawie siedziała przed kulą i przed telewizorem i raz patrzyła na ten nieszczęsny kraj, który wielkie trzęsienie ziemi nawiedziło, a raz znów do kuli, żeby zobaczyć co dalej z tym światem będzie. No i doszła kobiecinka do wniosku, że zbliża się ów koniec świata, co to jest zapowiadany przez najlepszych wróżbitów wszech czasów. I to jak mówi Ciesielska: wkrótce!
Po czym nasza wszechwiedząca poszła w swoja stronę, na pożegnanie informując mnie, że Kowalczyk zajęła drugie miejsce i że przegrała tylko o 0.02 sekundy .
Ja tam plotek nie lubię, ale powiem, że mną wstrząsa jak Ciesielska wprowadza mnie w wisielczy humor w samo południe w sobotę, jak przede mną perspektywa miłego wieczornego spotkania w kółku różańcowym, a na dodatek szykuje się nam ciepła i słoneczna niedziela.
Machnęłam więc tylko ręką i poszłam na herbatę z prądem do Wojtasiakowej, która opowiedziała mi o miłosnych perypetiach swego najstarszego, pokazała ornat, który sztyla nocami dla księdza z Burczybasów, dała przepis na placek bez cukru ( ale za to z kiszoną kapustą) i wzór na serwetkę do koszyczka ze święconką.
Niby do święconego jeszcze daleko, ale ja już taka szybka nie jestem jak dawniej. I będę ową serwetkę dziergać, aż do wierzbnej niedzieli. Postarzałam się przez te zimę jak nie przymierzając stara Cichoszka po chrzcinach prawnuka.
I to dopiero jest prawdziwy koniec świata.

poniedziałek, 7 marca 2011

Kwoka

Ja tam plotek nie lubię, ale wszystkim wiadomo, że Dopierała zawsze dbała o swoje dzieci, jak kwoka o kurczęta. A tu dziś rano, jak szłam na zebranie do szkoły w sprawie kamerowania, dowiedziałam się od Pawłowskiej, że to zebranie ma się odbyć właśnie z powodu Dopierałów. Otóż wyśredni syn starej Dopierałowej, ten co to szkołę kocha jak jeż żabę, oznajmił był swojej rodzicielce, że zaprzestaje nauk w naszym gimnazjum. A to mianowicie z powodu tych niezbyt dawno zainstalowanych w szkole kamer, które miały pomóc w zabezpieczeniu naszych dzieci i młodzieży przed ewentualnymi wybrykami i obcych i ich samych. Młodzian ów, stwierdził ni mniej ni więcej, że owe kamery zaburzają jego prywatność i zmuszają go do ciągłej, bezustannej samokontroli, a jest to jak powiedział niebezpieczne dla zdrowia psychicznego jego i jego szkolnych kolegów. Żaden z jego kolegów na zdrowie psychiczne na razie się nie skarżył. Ale Dalibor Dopierała? Jakie on ma prawo do narzekania, kiedy jak mówi dyrektor szkoły Kordek ostatni raz gościł w tej szkole pod koniec października? A wtedy jeszcze jak zauważył wychowawca klasy zaledwie planowano założenie kamer w szkole.
No i sprawa byłaby załatwiona. Byłaby owszem, ale może w innej rodzinie. Albowiem Dopierałowa pod koniec zebrania oznajmiła wszem i wobec, że nie odpuści i już. I że dziecka swojego krzywdzić nie da, bo nie po to go chowała i pielęgnowała przez prawie dwadzieścia jeden lat, żeby jakaś tam kamera mu życie złamała, albo przyszłość jasną zaciemniła. Zamierza pisać gdzie się da od rzecznika praw dziecka zaczynając, na rzeczniku praw obywatelskich kończąc. Na próżno Kondejowa usiłowała jej wytłumaczyć, że chłop już dawno wąsa podkręca i czas mu raczej do wojska dobrowolnie zaciągnąć się, a nie do szkoły z workiem na kapcie maszerować.
Borgowa wtrąciła, że widziała go wieczorem z jedną z córek Baranowej, za stara stajnią Kosowskiego. I że Dopierała, zamiast kupować synalkowi zeszyt do religii, powinna raczej myśleć za co mu kościół na wesele udekoruje. Bo, że on tę dziewuchę Baranów w końcu popsuje, to tego Borgowa jest pewna tak, jak tego, że cukier dojdzie przed wiosną do siedmiu złotych i dwudziestu groszy za kilogram.
Potem ludziska się pomału do domów rozeszli, zebranie zakończyło się bez wniosków na przyszłość.
Jedno jest prawie pewne: nikt w Fujarkach latoś konfitury własnego wyrobu w spiżarni na półce nie postawi i już.

czwartek, 3 marca 2011

Lustro weneckie

Ciesielska przeczytała mój ostatni wpis i twierdzi, że zobaczyła w swojej szklanej kuli ziemniaki po 5.05 zł. Nie wiem co powiedzieć, ale chyba jej nie wierzę. Ziemniaki już starawe, zwiędnięte i wyrośnięte chyba, że baba chce odstraszyć sąsiadów od sporządzania nocami zacieru? Wspominała coś niedawno jakeśmy razem ze sumy szły, że strasznie śmierdzi zacierem koło ziemianki Bezatowej. Zacier zacierem, ale żeby Bezatowa maczała w tym palce? No nie wiem. Zresztą kto tam te ich wszystkie tajemnice zna? Bo ja na pewno nie.
Ja tam plotek nie lubię, ale wszystkim wiadomo, że zima to najlepszy czas na zaglądanie w karty, lanie wosku i szukanie wczorajszego dnia w szklanej kuli. A ostatnio to nasza Ciesielska wspomniala Borgowej mimochodem, że bardzo, ale to bardzo by chciała zajrzeć w lustro pana Twardowskiego i jak Bóg pozwoli, to wybierze się samotrzeć na wycieczkę krajoznawczą do Węgrowa. Ciesielska samotrzeć?? Pewno będzie chciała zabrać ze sobą Dopierałę, której to daleka rodzina mieszka gdzieś tam pod Węgrowem w malutkiej wsi. Jak wszystkim mieszkańcom Fujarek wiadomo Ciesielska sama dalej niż do Burczybasów to się jeszcze nigdy nie zapuściła. A swoją drogą ciekawe co taka Ciesielska chciałaby w tym historycznym lustrze zobaczyć, przecież tam tylko brud, pajęczyny i zabobony średniowieczne!
Noooo chyba, że swoją własną gębusię jak jeszcze była piękna i młoda?

środa, 2 marca 2011

Co mi się nie podoba.

Stale piszę na tym blogu i piszę. O tym co się dzieje u nas w Fujarkach. Znacie niesamowite przewidywania Ciesielskiej i równie niesamowite, trójwymiarowe hafty Wojtasiakowej. Wiecie o czym myśli nocą Pawłowska i jakie konszachty mają ze sobą Borgowa z Bezatową. Ba! Znacie nawet ceny towarów ze sklepu Róży Rychlik ! Wiecie jaki kolor włosów zrobiła sobie ostatnio Karpa i że Kondejowa wróciła z Australii. Słyszeliście też, że Dopierała zamierza smażyć pączki i sprzedawać je pod kościołem w ruchomym kramiku, że Wędkowska na wiosnę będzie zarybiać stawy, Kosowski poleci samolotem byle gdzie, Szybilska zgubiła pod remizą pozłacany zegarek, a Chojnacka kupiła sobie od Domżalskiej radio w retro skrzynce. To wszystko już wiecie .

O nas mieszkańcach Fujarek. A my? Co my o was wiemy? Nic.

I to mi się właśnie nie podoba.

p.s. Róża twierdzi, że cukier będzie po 4.75 !!!!